Fundacja

Wystawa o XX-wiecznej Grabarce otwarta

Wystawa o XX-wiecznej Grabarce otwarta

Plansze ze zdjęciami Jana Słodowskiego, robionymi na Świętej Górze Grabarce od początku lat 70. minionego wieku do jego końca, znalazły miejsce na zewnętrznej stronie parkanu, otaczającego katedralną cerkiew św. Mikołaja w Białymstoku. To doskonałe miejsce wystawiennicze. Fundacja Ostrogskiego, organizator wystawy, jest wdzięczna o. mitratowi Janowi Fiedorczukowi, proboszczowi katedralnej parafii za otwartość wobec naszej propozycji i współpracę oraz za błogosławieństwo arcybiskupa białostockiego i gdańskiego Jakuba.

Wystawa została otwarta w Białymstoku 8 maja w niedzielę po Liturgii. Jej kurator, Anna Radziukiewicz, powitała o. Jana Fiedorczuka, posła Eugeniusza Czykwina, wiceprezydenta miasta Białystok Adama Musiuka, radną miasta Białystok Ksenię Juchimowicz, dziękując jej za opiekę nad projektem na szczeblu miejskim, radnego sejmiku województwa podlaskiego Sławomira Nazaruka, Magdalenę Żdanuk, prezes Fundacji Oikonomos, o. protodiakona Mirosława Demczuka, pilotującego program wystawy w Siemiatyczach, Drohiczynie i na Świętej Górze Grabarce, reprezentującego Dekanalny Instytut Kultury Prawosławnej w Białymstoku. Powitała wielu dostojnych gości. Podziękowała chórowi katedralnemu, który pod dyrekcją o. protodiakona Aleksandra Łysynkiewicza, wykonał pieśni paraliturgiczne, przywołując atmosferę pielgrzymowania na Grabarkę.

Obecni na otwarciu, ale i na Liturgii, otrzymali foldery wystawy „Święta Góra Grabarka w fotografii Jana Słodowskiego”.

Jan Słodowski, autor niejednej wystawy fotograficznej, powiedział, że ta otwarta 8 maja, jest dla niego najważniejsza. Zdjęcia do niej gromadził przez dziesiątki lat, a nie tak jak obecnie, kiedy nieraz autorzy piszą projekt i materiał do niego przygotowują jedynie przez kilka miesięcy.

W istocie ta wystawa jest „dojrzała”.

Autor, wieloletni wicedyrektor Filmoteki Narodowej, dla którego poza filmem, jego historią i krytyką filmową, fotografia stała się drugą pasją, mówił o swoim przywiązaniu do Podlasia. Urodził się w Wajkowie nad Bugiem, a to dlatego, że śnieżnej i mroźnej zimy mama nie zdołała wydobyć się ze wsi nad Bugiem, do której przyjechała z Warszawy, by odwiedzić rodziców.

Od kilkunastu lat mieszka jednocześnie w Warszawie i Cisówce nad zalewem Siemianówka. Podlasie na trwale wpisał w swój życiorys.

Młody Jan od dziecka lubił jeździć z Warszawy do dziadków do Wajkowa, a jako nastolatek, już z dobrym jak na tamte czasy aparatem, szedł pieszo, jechał rowerem, bądź skuterem na Świętą Górę Grabarkę na Spasa i fotografował, fotografował… Wtedy niemal jako jedyny. Jeszcze Adam Bujak z Krakowa, nazwany później fotografem Jana Pawła II czasem pojawiał się ze swoim aparatem.

I tym sposobem uzbierała się kolekcja około dwóch tysięcy zdjęć. Bardzo duża. Wszak nie były one robione elektronicznie, niczym film, jeden po drugim, nieraz po kilkaset z jednego wydarzenia.

Już jako nastolatek miał wyczucie do kadru, sceny, nastroju, odmienności sytuacji, uchwycenia jakiegoś spokoju, wyciszenia, modlitwy.

Dziś te zdjęcia oglądamy jak świat zamknięty. Bo nie ma powrotu do „parkingu” z setek furmanek, z jednym między nimi samochodem – jest taka fotografia, którą wszyscy się zachwycają. Nie ma sękatych, spracowanych dłoni wiejskich kobiet, jakże kochanych, trzymających swe węzełki, nie ma żebraków, tych naszych. Nie ma starej studzienki i rozlanej koło niej rzeczki Moszczony, przez którą przepychają ludzie samochód. Nie ma metropolity Bazylego (Doroszkiewicza) i wielu innych hierarchów i duchownych.

Ale są na zdjęciach.

Tak, ludzie rozpoznają na nich różne postacie – ktoś młodą dziewczynę, która jest teraz dojrzałą matuszką, matka swą zmarłą córkę, dziewczyna swego dziadka, kobieta duchownika, ja swoją nieżyjącą mamę, rozmawiającą z mniszką. I wiem, jakie to wzruszenie ujrzeć najbliższą osobę sprzed trzydziestu laty.

Zdjęcia są opatrzone informacją, w którym roku zostały zrobione.

Wystawa, jak rzadko która, dotyka osobistych przeżyć każdego z nas – gra na strunach naszych uczuć, ale tych dobrych, może nawet świętych. Jednych cofa do młodości, dzieciństwa. Innym, urodzonym w XX wieku odsłania świat, którego już nie ma. Choć na szczęście wiele z niego zostało – pielgrzymi wokół cerkwi przesuwający się w znoju na kolanach, krzyże zmurszałe i nowe, modlitewne skupienie, odpoczynek na ławeczkach czy murawie.

Wystawa odsyła do przeszłości, pokazując jednocześnie tę nierozerwalną nić, łącząca z teraźniejszością.

Organizatorzy wystawy zaprosili swych gości do Centrum Kultury Prawosławnej na pokaz 18-minutowego dokumentu, przygotowanego przez Jana Słodowskiego, który dokonał montażu starych kronik filmowych z kadrami, pokazującymi prawosławie. To takie okruchy z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, kiedy w PRL-u udawano, że prawosławia nie ma, tym bardziej w prasie i na obrazie.

Wydarzenie Fundacja zorganizowała dzięki dofinansowaniu ze środków z budżetu miasta Białystok, oraz urzędów miejskich w Michałowie, Siemiatyczach i Drohiczynie.

Anna Radziukiewicz

fot. autorka